Jak troszczę się o Kościół, moją wspólnotę wiary? (artykuł o. Roberta Wawrzenieckiego)
Drodzy Bracia i Siostry!
Zadajmy sobie pytanie o moją troskę, o Kościół, moją wspólnotę wiary. Spróbujmy spojrzeć na Kościół jako na miejsce spotkania i pojednania z Bogiem i człowiekiem. Wreszcie zapytajmy o naszą odpowiedzialność za Kościół przez modlitwę, ofiarowane cierpienie i świadome przeżywanie wiary.
W naszej rzeczywistości Kościoła, wyraźnie daje się zauważyć problem osób, które przyjęły chrzest święty i sakrament bierzmowania, ale odeszły od Chrystusa i Jego Kościoła lub patrzą na niego z boku, jak kapryśni kibice. Stąd też tak bardzo potrzeba mojej osobistej troski o Kościół, jako wspólnotę wiary, bym się w niej czuł jak w swoim domu.
To budowanie nigdy nie było i nie jest łatwe, ale jeśli jest wiara, przynosi owoce, wtedy cieszy człowieka.
Dwie najwygodniejsze postawy, jakie można przyjąć, to z jednej strony postawa roszczeniowa: mnie się wszystko należy lub też obojętność: mnie to nie interesuje. Jednak w obu wypadkach nie jest to postawa uczniów Chrystusa i nie prowadzi do niczego, co ewentualnie do konfliktu i zniechęcenia. Dopiero, kiedy poczujemy się w Kościele, jako w naszym domu i staniemy się za niego prawdziwie odpowiedzialni, wtedy rzeczywiście Kościół będzie dla nas bliską rzeczywistością.
W tej wspólnocie parafialnej szczególną rolę odgrywają małżeństwa i rodziny, w których ma być przekazywana wiara młodemu pokoleniu. Przekaz jednak dotyczy nie tyle nakazów czy przekazywania tradycji, ale dawania świadectwa wiary przez małżonków i rodziców wobec dzieci, wnuków i najbliższego otoczenia.
„Kościół w rodzinie się uobecnia, a rodzina czerpie z bogactwa Kościoła, aby realizować zadania, do których została powołana”
Jeśli bowiem ojciec lub matka, babcia czy dziadek mówią źle o Kościele w swoim domu, to jakże Kościół ma kochać dziecko czy człowiek młody? Jeśli dorośli nic nie robią sobie z wiary oraz związanych z nią zasad, to jakież zasady będą miały dzieci? Jeśli małżonkowie i rodzice nie wstydzą się złego postępowania, to jakże wstydzić się ma go osoba młoda czy dziecko? Jednak, aby wstyd był możliwy potrzeba najpierw honoru i dojrzałego podejścia do wiary, kto bowiem nie ma honoru, ten nie ma wstydu.
Ważnym rodzajem troski o własną wspólnotę wiary jest uczestniczenie w Eucharystiach, okolicznościowych nabożeństwach, pielęgnowanie naszych tradycji i zwyczajów, zwłaszcza związanych z liturgią Kościoła.
Prawdziwie trwały dom wiary jesteśmy w stanie zbudować w zgodzie z Bogiem i innymi ludźmi.
To dom budowany na Bożych Prawdach – Przykazaniach. Dom budowany na wartościach, które daje nam Boża mądrość. Mamy brać przykład z pierwszych rodziców, Adama i Ewy. Kiedy w ich domu panowała zgoda z Bogiem i drugim człowiekiem, wtedy ich dom był pełen pokoju i harmonii. Kiedy jednak zaczęli go poprawiać zgodnie z podszeptami szatana, to nie tylko stracili prawdziwą zgodę między sobą, ale także i z Bogiem. Kolejny wysiłek budowania domu musieli niestety podjąć poza rajem, miejscem szczęścia, którego chciał dla nich Bóg.
Potrzeba odkrycia swojej roli we wspólnocie Kościoła, swojego życiowego powołania i swoich możliwości zaangażowania: dla każdego zupełnie innych (kapłaństwo, małżeństwo, życie samotne z jednoczesnym zaangażowaniem się we wspólnotę wiary). Skoro zatem:
„Panuje myślenie, że Kościół to papież, biskupi i księża.
Stąd ważne jest odkrycie swego powołania w Kościele jako daru, który trzeba umieć właściwie i pozytywnie odczytać. Bóg powołuje do pełnienia służby w Kościele, ale: po pierwsze – nie wszyscy to powołanie odczytują, po drugie – nie wszyscy nań odpowiadają, po trzecie – nie wszyscy mają duchowych doradców w kwestii odkrywania powołania” lub osąd nad światem oddala od nas prawdziwe widzenie Boga naszego Stwórcy.
„Kościół naszym domem”
Bardzo Was proszę o obudzenie w sobie większego poczucia odpowiedzialności za Kościół . (…) Ponieważ tak wielu nie przychodzi już dziś do świątyni nawet w dzień Pański, nie wystarczy, że ksiądz dobrze przygotuje kazanie, odprawi liturgie i usiądzie do konfesjonału. Kościół w Europie znalazł się w sytuacji Kościoła misyjnego i dlatego potrzebujemy, analogicznie jak na misjach, katechistów i ewangelizatorów. Proszę wiec byście byli otwarci, gdy duszpasterze niektórych z Was zaproszą do bliższej współpracy”
O. Robert Wawrzeniecki OMI