Jak każdego roku
znów się dla nas narodziłeś.
I jak to dobrze,
tyle radości dajesz każdej rodzinie.
Czy widzisz Jezu
z dalekiej stajenki,
co się u nas dzieje ?
Teraz tutaj popłoch wielki.
Dziś święta inaczej,
nie tak jak co roku.
Pomóż nam odnaleźć
znowu święty spokój.
Jak w tym trudnym czasie
mam Ciebie przygarnąć ?
Poruszyłeś całym światem,
Poruszyłeś swą owczarnią,
Czy potrafię to zrozumieć ?
czy nadzieję dziś zobaczę ?
I czy ja żyć będę umiał
gdy świat obok płacze.
Nie – ja nie będę narzekał
przy Twoich narodzinach Boże.
Mówią; że w Tobie nadzieja,
mówią; zawsze może być gorzej.
Wierzę w Twoje narodziny,
w moc Twojej miłości.
Zamknę drzwi mojego domu
by nikt nie ukradł mi tej radości.
Chcę być tylko z Tobą.
i tak bardzo mocno wierzyć,
że wystarczy mi to święto…
– a Ty, mówisz Jezu …
Za ścianą twego serca,
twego domu, miasta, kraju
dzisiaj moje dzieci płaczą,
na stole nic nie mają.
W każdym czasie;
w dniach bólu i radości
nie możesz nigdy
zapomnieć o miłości.
Podziel się chlebem.
Jest w tobie tyle z człowieka.
aby nie milczeć
kiedy ktoś woła i czeka.
A gdy drzwi serca nie otworzysz,
nie znajdziesz takiej chwili.
– Ja nie zapomnę o nich,
sam nad nimi się pochylę.
Wstanę ze żłóbka, pójdę boso,
śladem polskiej ziemi.
Uniosę podeptane życia kłosy
aż ciemne niebo się zarumieni.
Chorym, cierpiącym
zaniosę zapach słońca.
Pójdę pod most i na dworzec,
bezdomnym garść sianka pod głowę włożę.
Wszystkim błądzącym
ukażę drogi proste.
Aż skrzywdzonym, poniżonym
skrzydła jak aniołom urosną.
Spragnieni wolności
niech w stajence się rozgoszczą,
w najbardziej bogatej
restauracji tego świata.
Dzisiaj odnaleźć muszę
każdą zabłąkaną duszę
I jeszcze w tę noc policzę
wszystkie głodne dzieci w Afryce.
I ucałuję każdą ich łzę
płacz w uśmiech zamienię,
bo tak bardzo chcę,
by dziś nikt nie płakał na mojej ziemi.