„…Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo..”.
Sierpy, kosy
poszły do lamusa.
Nie całuje nikt już kłosów,
w pole nikt nie rusza.
Stale rośnie
kłosów zagon świeży.
Zagubionych, opuszczonych
samych bez pasterza.
Deszcz je poił,
słońce grzało.
Łan szeroki,
robotników mało
Poślij mnie o Panie
bym po ziemi całej
z dekalogiem w dłoniach
głosił Twoją chwałę.
Może jeszcze dzisiaj
zasieję ciepłe słowa
i jakby Twoim pocałunkiem
spróbuję bliźniego ucałować.